Na dolnośląskimwspinaniu rozgorzała dyskusja o etyce balderowej. Czy można robić kreski? Jeśli już, to jak wiele? Czy należy je ścierać? Czy zostawienie spleśniałych materaców pod balderem jest OK? Czy należy palić ogniska? Etc. Itd. Itp.
Takie dywagacje to odwieczne gderanie balderowych ekologów. Osobiście uważam, że przy takich dylematach należy kierować się kryteriami natury estetycznej - spleśniałe materace śmierdzą i wyglądają syfnie, jednak śnieżnobiałe kreseczki na skale to już czysta sztuka, więc nie wiem czemu ludzie je ścierają. Tak czy inaczej poniżej macie uproszczoną ankietkę, więc możecie dać swój głos w sprawie kresek. Komentarze również mile widziane.
Śmiechy śmiechami, ale jest pewna granica, którą w pewnych przypadkach jak widać się przekracza. Nie róbmy inkwizycji….
OdpowiedzUsuńpozdro
Nie zrozum mnie źle, jestem jak najbardziej przeciwny robieniu syfu w balderach. Tylko wydaje mi się, że trudno jest wyznaczyć jednoznaczną granicę pomiędzy tym co dozwolone, a co jest już przekroczeniem granicy. W wielu rejonach na weście crasze leżą skitrane w szczelinach i nie jest to problemem, jednak te badziewne gąbki na waszych fotach wyglądają już makabrycznie. Większość z nas robi kreski na baldach, jednak pytanie czy warto/wypada je ścierać? Czy przypadkiem ścieranie nie jebie skały bardziej, niż wystawienie ich na działanie wiatru i deszczu. Etc. Ogólnie to jestem zdania, że należy robić wszystko z umiarem i zdrowym rozsądkiem. To raczej kwestia dobrego gustu niż konkretnych zasad.
UsuńProblem w tym, że jeśli słuchasz disco polo, to masz do tego pełne prawo, ale jeśli idziesz w miejsce publiczne, z którego korzystają inni ludzie i próbujesz ich na siłę przekonać do jedynej prawdziwej muzyki, to sytuacja jest z goła odmienna. Owszem, większość z nas robi kreski i świetnie - dopóki zdają sobie sprawę z tego, że robią je na czymś co nie jest ich własnością. I tu zasada jest prosta, jeśli korzystam z czegoś, co nie należy wyłącznie do mnie, to staram się na koniec zostawić to w stanie niezmienionym moim użytkowaniem. Wiadomo, czasem się nie da: ujebiemy chwyt, czy coś. Niestety celowe zostawianie kresek do starania się nie należy ani trochę. I dylemat, czy zostawić te kreski, to nie jest dylemat estetyczny, bo żebym nie wiem jak bardzo podobały mi się śnieżnobiałe kreski z magnezji, nie rysuję ich na domy mojego sąsiada, jeśli wiem, że on mojego zachwytu mógłby nie podzielać. Gdyby wszyscy stosowali tę prostą zasadę, którą matki zazwyczaj uczą swoich dzieci (synu, jeśli pożyczasz od Oli laleczkę, nie możesz urwać jej nóżek!) być może nie byłoby kwasów jakie mają teraz miejsce w Albie (i choć jest to gdybanie czysto teoretyczne, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest w tym sporo prawdy). Houk.
UsuńHmm, niby masz Mat sporo racji w tym co piszesz, jednak jeśli stosować by konsekwentnie proponowaną przez Ciebie zasadę "jeśli coś używasz, to zostaw to w niezmienionym stanie", dojdziemy do hejszowińskiej paranoi pt. "zakazuje się używać magnezji w 100%". Bouldering jest ze swojej natury działalnością ingerującą w przyrodę (urywanie i polerowanie chwytów, usuwanie mchów, wydeptywanie ścieżek, etc) - nie da się tego uniknąć. Oczywiście należy trzymać się zasady "low impact", jednak zawsze będzie to jakiś "impact". Jednak zostawienie na skale kresek nie ma bezpośredniego wpływu na jakość czy kondycję skały - a zatem, i znowu wracam do pierwotnej tezy, to tylko i wyłącznie kwestia estetyczna.
UsuńZasadniczo zgadzam się z wszystkim co napisaliście.
UsuńJednakże zapominamy o meritum. O Drakkarze. To jest po prostu żenujące. To nie tylko moje zdanie, ale także środowiska czego skutkiem jest post na LSilesii.
Ja także uwielbiam KRESKI, chodź teraz “preferuje” już tylko takie na baldach - if You know what I mean.
Jasne, że PADY pod klasykami na wescie to jest normalka, magnezja – nawet nie ma tematu czy tickmarki zasadniczo każdy znaczy, tylko znowu będę odwoływał się do zdjęcia - http://2.bp.blogspot.com/-Fas-6yVm_Io/VHca1ylJhjI/AAAAAAAABCs/9oRsRxFGw30/s1600/3.jpg - czy to jest normalne?
Żaden ze mnie ortodoks czy ekolog jak każdy mam swoje małe-duże grzechy. Z tym “kodeksem” to przesada, fakt. W ludziach należy tylko zaszczepić “Zdrowy rozsądek” bo niektórym go zwyczajnie brak.
Chyba tyle w tym temacie.
zgadzam się ze wszystkimco napisałeś poza ostatnim zdaniem, a w zasadzie drugą jego częścią. Żadnym ortodoksem nie jestem, zasadniczo jestem raczej po drugiej stronie barykady. Ale niezmamzywanie kresek jest zjawiskiem zupełnie innej natury niż używanie magnezji. I tak, używam magnezji, podobnie jak rysuję kreski dlatego, bo ułatwia mi to wejście na kamień. I raczej ciężko byloby mi zrezygnować z tych czynności w imię estetyki (choć gdybym wiedział, że w danym rejonie są takie, a nie inne przyjęte zwyczaje i gdybym jeszcze wiedział jakie potencjalne konsekwencje może mieć nie przestrzeganie tych zwyczajów, to myślę że bym się dostosował - znowu gdybanie, ale nie o to...). Niemazanie kresek po sobie natomiast nie wpływa w żaden sposób na moją zdolność wejścia na kamień i nie jest to dylemat natury estetycznej IMO, a raczej natury lenistwa. No bo zakładając, że w moim odczuciu skała z kreskami jest taka piękna, to za każdym mrazem gdy jestem w jej pobliżu robię sobie dobrze i kreski na niej umieszczam. Ale jak odchodzę, to jaki inny, poza lenistwem, jest powód ich niezmazania? Estetyczny nie, gdyż podczas mojego obcowania ze skałą kreski na niej były i to był powód estetyczny, a teraz odchodzę i przestaje cieszyć moje oczy tym widokiem. Czyli jeśli ciągnąć argument estetyczny, niemazanie kresek = co najwyżej przekonywanie innych na siłę że moje poczucie estetyki jest TYM JEDYNYM WŁAŚCIWYM, tak? Ja tak to rozumiem. No i drugi możliwy powód, to lenistwo, tzn. podejście pod tytułem "rysowałem te krechy 2 godziny i mam to zmazywać, żeby następnym razem malować jeszcze raz? Bez sensu...". Ja wiem, że wspiananie jest zajęciem egoistycznym z definicji, ale to nie znaczy, że trzeba być uberegoistą i skazywać innych na radzenie sobie z moim malunkiem tylko dlatego, że nie chce mi się go rysować jeszcze raz (a to i tak trochę naiwne założenie, bo przecież jest spora szansa, że w mieędzyczasie przyjdzie ktoś kto rzyga na widok moich kresek, lub mniej drastycznie po prostu nie pasują mu chwyty, które zaznaczyłem i wszystko zmaże w cholerę).
OdpowiedzUsuńI jeszcze odnośnie pytania, czy zmazywanie kresek wpływa na kondycję skały - kreski najlepiej zmazywać szczotką o delikatnym włosiu bardzo lekko dotykając skałę - można je wtedy zmazać tak, że są praktycznie niewidoczne zaraz po zmazaniu. Podczas używania twardej szczoty moglajz wbija się bardziej w skałę i czyszczenie nie jest taki efektywne. No i przy takim czyszczeniu wpływ na skałę jest, z precyzją fizyka, żaden.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Hehe, czyli wychodzi na to, że mówimy o tym samym tyle tylko, że mamy różny gust. Podsumowując: zostawianie syfu pod skałami (materace, śmieci, ogniska) jest obiektywnie niedopuszczalne. Niszczy otoczenie i jest zwykłym dziadostwem. Zostawianie kresek na skale to jest już odrobinę inną kwestią. Nie wypływa bezpośrednio na stan skały, ale razi (estetycznie) wiele osób. Kwestia estetyki jest zazwyczaj względna, co pokazuję powyższa ankieta (ok 35% za zostawianiem, 45% za ścieraniem). Możemy oczywiście kłócić się, która z tych grup ma lepszy gust/maniery (inaczej mówić, którzy z nich słuchają disco polo), ale to jest drugorzędne. Oczywiście nie mówimy tutaj o totalnie odjechanych przykładach jak wasz kamyk - nie jestem pewien, czy te wszystkie strzałki w ogóle mają jakiś sens, typowy "information overload". Jednak np w Zimnym zawsze jest narysowana strzała przy końcowej klamie od Teleportacji i nikt nie myśli, żeby ją ścierać - skała jest biała, strzałka widoczna głównie dla "użytkowników", wszyscy jej używają, a jak ktoś chce innego wzoru/kąta to sobie przerysuje. Dlatego nie robiłbym z rysowania/ścierania strzałek tak ortodoksyjnej kwestii - wszystko należy robić z umiarem i rozsądkiem, przy uwzględnieniu lokalnej sytuacji. I tutaj ważna uwaga, w rejonach w których istnieją lokalne nakazy/konflikty z parkowcami NALEŻY BEZWZGLĘDNIE ŚCIERAĆ WSZYSTKIE ŚLADY MAGNEZJI. Mam nadzieję, że zbliżamy się powoli do jakiegoś kompromisu ;)
OdpowiedzUsuń