wtorek, 27 marca 2018

CT FLETCHER

Od dawna obserwujemy z przerażeniem, że trening boulderowy zaczyna się zamieniać w jakieś fitnessowe wygibasy przed lustrem. Wszyscy się rozgrzewają, machają jakimiś gumkami, dbają o dietę bezglutenową, każdy ma swojego hipochondrycznego rehabilitanta oraz przereklamowanego masażystę, a do tego najważniejsze jest spełnienie oczekiwań drogo opłacanego trenera... Ech, co za pedaliada. Na szczęście są też inne modele treningu, a najlepsze są takie, w których nie ma przebaczenia i miękkiej gry. Żeby was odrobinę zainspirować dzielimy się z wami krótkim widło od Pana CT Fletchera, który jest wielkim idolem Misia.


  

1 komentarz:

  1. trzy lata z dala od boulderingowania i powrót mnie przeraził, zdruzgotał, rozłożył na łopaty..., bieganie po paczkach i więcej sprzętu niż talentu !!!! gdzie "noga do ręki i po krzyżu" ja się pytam ????

    OdpowiedzUsuń